27.02.2014

Zośkowe

    Wspominałam, że na warsztacie jest sweterek dla naszej Zośki. Skończyłam go już kilka dni temu, ale ze względu na rozpoczęcie kolejnych udziergów brakowało czasu na publikację. 



W całości wykonany na szydełku, od góry, bezszwowo. Zapinany na trzy guziczki. Wykonanie bardzo proste, szybkie i przyjemne. Całość z bawełny. Wyszedł mi rozmiar 62, także powinien być idealny latem na Zosię. 
  Mając rozgrzane ręce zabrałam się za entrelac. Wzór robił na mnie wrażenie, ale jakoś wydawał mi się pokręcony i nie zamierzałam się zagłębiać w jego rozkręcanie. I tu pojawiła się Intensywnie Kreatywna ze swoimi filmikami instruktażowymi. Mając taki tutorial trudno było nie wziąć sprawy w swoje ręce. Wymyśliłam sobie biało-różowy kocyk i powoli dziergam. Wychodzi super. We wzorze jestem zakochana i jak dotrwam do końca kocyka, to kto wie, czy nie machnę jakiejś chusty. Akurat będzie jesień :) W tej chwili wygląda tak.


Robię go z Mimozy. Nabrałam 120 o. i mam 12 elementów. Czasochłonne to odrobinę, ale efekt wart tego czasu.
    W przerwie od entrelacowego kocyka dorwałam cudny akryl (turecki Nako Baby). Pierwszy raz mam z nim do czynienia i jestem zachwycona jego miękkością. Po raz tysięczny przejrzałam Sandrę Dzieci i Dzieciaki i zrobiłam dla Zosiny czapeczkę w stylu baby bonnet. Po naszemu czepek :) Włóczka sprawdziła się świetnie, czapeczka jest miękka i wygląda uroczo. Przynajmniej na lalce :) 


Rozmiar na lalkę akuracik :)


I zbliżenie na czapkę. Falbankę przy czole dorzuciłam od siebie. Czapeczka wyszła odrobinę za płytka i falbanka była niezbędna. 
Teraz mam w głowie jakąś sukienkę do kompletu z czapeczką, skarpetki, milion czapeczek szydełkowych, sweterek na drutach i wiele, wiele innych :) Nic nie sprawia mi takiej przyjemności, jak dzierganie dla dzieci, zwłaszcza moich. Co prawda Zuzia już ma wymagania co do ubrań i nie tak łatwo coś dla niej wymyślić, ale na jej potrzeby mam maszynę do szycia :) Dzierganie dla Zośki natomiast wprawia mnie w błogostan :)
Pozdrawiam i uciekam w głąb sieci w poszukiwaniu wzoru na sukienkę :)

Magda



17.02.2014

Kolejny prezent urodzinowy

Po rozdaniu walentynkowym, Zuzia powiedziała, że obdarowane misiami dziewczynki były zachwycone, a kilkoro pozostałych dzieci (włączając w to chłopców) prosiło Zu, żeby im też u mamy załatwiła podobne :) Wiemy, że dzieci to najlepsi krytycy naszej twórczości, tym bardziej było mi miło :) Na pewno zrobię jeszcze jakieś misie, bo ciężko odmówić dzieciakom :)

W piątek, przez przypadek, dowiedziałam się, że Zu ma zaproszenie na urodziny koleżanki. Przez przypadek, bo w rozmowie przez telefon z koleżanką :) Na koniec rozmowy powiedziała "Do zobaczenia w niedzielę". I to mnie zastanowiło, bo nie pamiętałam, żebyśmy my, albo nasze córki się umawiały. Nastąpiła weryfikacja i upewnienie, czy aby na pewno zaproszenie jest w plecaku i zaproszenie się potwierdziło. Pozostałą kwestia prezentu. I tu cudowne wycie matki! Bo piątek już ku końcowi, sobota zaplanowana od rana do samej północy, impreza w niedzielę na 15, a czas na zrobienie prezentu niemal żaden. Na szczęście pomysł zakwitł już w piątek wieczorem, także musiałam tylko zasiąść do maszyny W NIEDZIELĘ :) 
Tym razem padło na torbę fold-over, czyli taką, która po założeniu na ramię składa się na pół, albo na mniej :) I to był strzał w dziesiątkę, bo szyje się ją bardzo szybko. Bez dodatkowej klapy. Kieszeni dodatkowych też nie robiłam. Wyrobiłam się czasowo idealnie, bez pośpiechu. Jeszcze na spokojnie ocykaliśmy obiad i Zu punktualnie była na imprezie. 
Ze względu na ograniczony czas zdjęcia na szybko "po robocie". 

Torba złożona, czyli forma, w jakiej jest wisząc na ramieniu

Rozłożona

I rzut na wnętrze

Zarówno wnętrz, jak i zewnętrze to tkaniny z IKEI. Obie grube i ciężkie, więc idealne na torbę. 
Jeśli potrzebujecie szybkiej i jednocześnie efektownej torby, to uważam, że ta jest świetna. Można dodać do niej kieszenie wewnątrz i na zewnątrz. Dodać jakieś aplikacje, koronki...co kto lubi. Jak jest więcej czasu, to i torba może być bogatsza. Planuję uszyć dla siebie taką, tylko z większym przytupem. 
Zanim jednak torba, to jestem w trakcie robienia sweterka na szydełku dla Zosi. Brakuje mu już tylko rękawków i wykończenia. Pochwalę się jak skończę. 
A tym czasem pozdrawiam

Magda

14.02.2014

Tytuł taki oczywisty


Wczoraj po powrocie ze szkoły Zuzia powiedziała, że musi zrobić walentynkę. Pytam
- Dlaczego musisz?
- Bo Pani powiedziała, że każdy ma zrobić.

He??? Ma zrobić?? Dla kogo? Dla chłopaka? Dla miłości jej życia?
Te dzieci mają po 7-8 lat. Wkręca im się walentynkowy szał od mało należytej strony. Moje dziecko miało chwilowy stres, że przecież ona nie ma chłopaka. I dla kogo ona walentynkę zrobi????

Dramat rozgoniłam i Zuzia wpadła na pomysł, że obdaruje swoje dwie najulubieńsze koleżanki. Zrobiła dwie piękne walentynki ze słowami duuużej sympatii :) A ja miałam wkład taki, że do 1:00 siedziałam i szydełkowałam dwa malutkie misie z serduszkiem na brzuszku, jako dodatek do kartek. Wszystko wyszło naprawdę słodko. Niestety nie zrobiłam zdjęć, bo było późno, a rano był, jak zwykle, wyścig z czasem :)

Szkoła wyserduszkowana, dzieci ubrane na czerwono. W powietrzu unosi się łuna oczekiwania na walentynki. Jak zwykle, od lat, w szkole stoi skrzynka na walentynki, a potem dzieciaki ze starszych klas roznoszą je obdarowanym :) 

Tylko się kochać <3
Ja kocham i mnie kochają i jest cudownie. Nie tylko dziś, ale każdego dnia.
Zuzia dała rano buziaka, Słońce me bukiet :D, Zośka skopała należycie :) Dzień rozpoczęty cudownie. 
I równie cudownie pozdrawiam :)

12.02.2014

Zakręcona


Nie wiem za co się zabrać. Walentynki za pasem i wszędzie serduszka. Szydełkowe, druciane, szyte. A ja zrobiłam dwa i dalej mi się nie chce :) Machnęłam je chyba tylko dla zasady. A może koncepcja była głębsza, tylko zanikła bardzo szybko. Nie wiem. Leżą na dnie koszyka, przygniecione bawełnianymi motkami i jajkami ananasowymi. Naszło mnie na wielkanocne ozdoby, a że jajka robi się w mig, a i zamówienie jest, to ciach i kilka jest. Tyle, że znowu zapał opadł i szukam kolejnej roboty. Uznałam, że do świąt jeszcze na tyle daleko, że zdążę. Złapałam więc rano za włóczkę, która leży sobie ot tak na stole w mym "salonie". Pomyślałam, że uroczy maleńki sweterek byłby z niej idealny. To włóczka typu boucle. Nigdy z takiej nie robiłam, no to na druty kilka oczek na próbę. I ładne to :) Mięsiste, elastyczne. Wymyśliłam dzierganą marynareczkę w wersji mini. Taką trochę w stylu Chanel. Niech tylko zapał trzyma się mnie mocno, bo jak rany, chciałbym coś zacząć i skończyć. 
Mam w głowie też kocyk na szydełku, i coś, do czego zainspirowała mnie Zręczna Robota. Do tego sukienki na szydełku, sweterki i czapeczki. Tylko czasu jakoś mało. Każdy dzień przelatuje przez palce. 
Rano pobudka, spacer (albo bieg) do szkoły, sprzątanie (w domu, nie w szkole), jakieś zakupy, chwila lenistwa z herbatką, siku, pranie i bach, 14:00. I znowu: spacer do szkoły (przy okazji z psem), spacer do domu, obiad i sru 16:00. Tu pojawia się szansa na dzierganie, ale wzoru nie ma, pomysłów za dużo, a to telefon zadzwoni, a może jednak dalej jajka...I jest 20:00, a jak już Słońce me powraca do domu i rozświetla wszystkie kąty, to gdzie ja będę drutami machać??? Trzeba poobcować odrobinę, bo wieczór krótki, a rano znowu pobudka. Wszystkie wiemy, że dzień za krótki jest na wszystkie uciechy, ale ja byłam więcej niż przekonana, że w ciąży to on się o kilka godzin wydłuża. A tu guzik. Tylko brzuch rośnie, a godzin jak było 24, to i tak zostało. Ale za to szczęścia kilka kilo więcej będzie.

Pozdrawiam i do informacji publicznej podaję, że Zosia uraczy nas swoją obecnością w czerwcu, z czego barrdzo się cieszymy :)))




3.02.2014

Torba borba

Jutro zamieniło się w popopopojutrze, ale samopoczucie jakoś mnie odwiodło od pisania. Obiecałam pochwalić się torbą uszytą dla Zu, ale nie zrobiłam jeszcze zdjęć. Tak to jest, że jak twór pozostaje w rękach domowników, to robienie zdjęć się odwleka. Ale, żeby nie być zupełnie gołosłowną, torba będzie, ale inna. I ta, która miała stać się prezentem, załapała się na zdjęcia na gorąco. Zu wybierała się na urodziny do swojej kumpelki i z uwagi na to, że jej własna torebka podoba jej się bardzo, uznała, że prezentem dla Emi będzie torba. W związku z powyższym żądaniem wywlekłam pudła z tkaninami i na podobiznę Zuziowej uszyłam Emilkową, acz większą. Tak, żeby zmieściło się więcej gadżetów. Prezentacja na mojej denatce. 




Torba klasyczna. Wewnątrz nie ma dodatkowych kieszeni, bo czas był ograniczony, ale jest pojemna i obdarowana jest zadowolona. Książki do angielskiego mieszczą się idealnie i takie też będzie przeznaczenie torby. (EDYCJA: Emi właśnie przyszła do Zu z torbą, czyli nie tylko angielski :))
Tkanina wierzchnia to dżins, który kiedyś kupiłam z przeznaczeniem na spódnicę. Na zdjęciach widoczna jest lewa storna materiału. Na prawej łączenia między elementami wzoru są błyszczące, a to nie wygląda  dobrze. Podszewka to gruba, ikeowska bawełna. Tutorial do jej uszycia znalazłam TU. Od początku do końca opisane, jak podobną torbę wykonać. Polecam.
Torba Zuzi jest mniejsza i uszyta z jednolitego dżinsu. To jedyne różnice, ale nie podając dokładnego terminu  nią też się pochwalę :)
Pozdrawiam
Magda
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...