31.03.2014

Idę w szarości

Może to nie nowość, ale pochłania mnie do reszty. Wspominałam, że w sobotę skończyłam pierwszą część i od razu po powrocie (wczoraj) zaczęłam drugą. A dziś kontynuowałam na placu zabaw, podczas gdy Zu bawiła się z koleżanką. Pięćdziesiąt twarzy Greya zaczęłam czytać (UWAGA) w styczniu 2013. Przeczytałam jakieś dwie trzecie i rzuciłam w kąt, bo milion innych rzeczy zaprzątało mi głowę. Wróciłam do niej, bo wpadły w moje ręce dwie pozostałe części i zmobilizowały do czytania. Bo o ile pierwsza jest moja własna, to dwie pozostałe pożyczone i termin zwrotu będzie krótszy niż rok :)  


Z uwagi na fakt, że padam i Mój Brzuch domaga się odpoczynku, nogi w górę i książka w dłoń :)

Pozdrawiam
Magda


30.03.2014

Ach wiosna :)

Cudowna pogoda. Chwilami wydaje mi się, że jest koniec maja :) Wczoraj smażyłam się na słoneczku z książka w rękach. Mój falujący, ciążowy dekolt nabrał koloru :) i grill był. Sezon uważam za otwarty :) 
Dziś powtórka z rozrywki. Dokończyłam książkę i żałuję, że nie zabrałam ze sobą drugiej części. Byłaby jak znalazł na ogrodowe smażenie. Szydełka i włóczki też zostały w domu. A może by tak nie robić NIC? Rozkoszować się słońcem i kopniakami Zosi :)
Pozdrawiam Was słonecznie :)


(tę piękną zakładkę dostałam kiedyś w TEJ wymiance)

Cudownej niedzieli :)

18.03.2014

Nie dam się maszynie :)

Pozbierałam się po choróbsku. Piątek był strrrraszny, ale już w sobotę i  w niedzielę było coraz lepiej. Wszyscy wyzdrowieliśmy i zaczęliśmy kolejny tydzień bez chusteczek w kieszeniach. 
Ja natomiast pobudzona byłam do szycia. Od rana wiedziałam, że muszę uszyć sukienkę dla Zosi. Wydawałoby się, że problemów żadnych nie należy przewidywać. Tkaniny pod ręką, nici, maszyna i wszystko, co niezbędne. Wykrój zrobiłam na podstawie już posiadanej sukienki. Banał. Wykroiłam, przyłożyłam jedno do drugiego, czy jest jak należy, przypięłam szpilkami i do maszyny. Postanowiłam nie obrzucać brzegów tkaniny, tylko zszywać je od razu ściegiem typu overlock. Już przy pieluchowych gaciach dorosłam do tego, że to oszczędza czas i pięknie traktuje brzegi tkaniny. 
Szyłam sobie i szyłam... I coś mi się zaczęła nitka plątać, a to mi coś za luźno z góry, a to z dołu..wrrrrrrr. Nerwy mnie już niosły na wysokości lamperii i znalazłam przyczynę :) Nić w bębenku odczepiła się z tego tam takiego, o co to ma się trzymać i wirowała na luzaku, jak jej się chciało. No to poprawiłam i doszyłam falbankę na dole sukienki. No i znowu schody. Chcąc przestebnować falbankę znowu dupa. Otóż górna nitka od dołu robiła luźne pętelki. Szlag jasny mnie trafił, jak mijała kolejna godzina mojej walki. No i tu kolejna niespodzianka. Otóż nitka ze szpulki idąca ominęła jeden zakręt i jej naprężenie było nie takie, jak należy. I kręcenie regulatorem napięcia nici guzik w takim przypadku pomagał. 
W końcu udało mi się skończyć sukienkę. Poświęciłam jej tyle czasu, co uczestnicy jednego odcinka Project Runway na jedną kreację. Powinnam być dumna, bo dopracowane, dopieszczone, wygłaskane....Tylko że to metra tkaniny nawet nie pochłonęło, konstrukcja żadna, tkanina niewymagająca, jeden kolor nici. 
Nerwy nie są dobrym doradcą. Wiem to nie od dziś, ale jak tak bardzo chcę coś zrobić i maszyneria staje okoniem to chętnie kopnęłabym ją w tę rybią dupę.

Efekt końcowy mnie uspokoił i jestem zadowolona :)

















Jest coś jeszcze :))
Posiadam maszynę, tę konkretną (Elna 6200), od 3 lat. Długo :) Przez cały czas jej posiadania oglądałam mnóstwo filmików z tutorialami, recenzji innych modeli i za każdym razem ogarniał mnie zachwyt, kiedy widziałam, że maszyna posiada wbudowany obcinacz nici. Też taki chciałam mieć. Ale nie miałam, to używałam nożyczek.
Do wczoraj :)

Moja maszyna ma taki obcinacz.......... Tak wnikliwie ją rozgryzałam, że aż trzy lata mi to zajęło. Zaznaczę, że w opisie producenta jest to ujęte.
Po całym, ciężkim dniu (nie tylko ze względu na fochy maszyny, ale dość opowieści), uśmiałam się z siebie do łez :)

Ja Wam mówię, Wy też macie coś, o czym nie wiecie ;)

Pozdrawiam i dziękuję za wytrwałość w czytaniu :)

Magda



14.03.2014

Gorączka piątkowej nocy

Piszę, póki jestem w stanie. Choróbsko dopadło mnie na dobre. Pół nocy nie przespałam. Przed 5 wstałam, bo już nie miałam siły kotłować się w łóżku. Wypiłam herbatę, zjadłam kanapkę i przy okazji wstawiłam zmywarkę :) Po powrocie do łóżka nic się nie zmieniło. Kotłowałam się dalej i dupa. Rano ledwo się podniosłam, coś tam zjadłam, moje Kochanie zrobiło mi herbatkę. Cyborg się we mnie na sekundę obudził więc odkurzyłam i umyłam podłogi, a chwilę później padłam na kanapie. Okazwaszy się, że mam gorączkę 37.7 i to wystarczyło, żeby mnie powalić. Zresztą ja jestem typem, który lekko powyżej 37 jest w stanie agonalnym. Po apapie przeszło, ale mocy nie mam wcale. Wszyscy zdrowi, a teraz moja kolej. Złote rozdanie zbiera plony. Trzymajcie kciuki, żeby mnie do szpitala nie pognało.


Pozdrawiam z sypialni, rozczochrana i zasmarkana
Magda

13.03.2014

Złote rozdanie

Choroby nas nie oszczędziły. Cała nasza trójka poległa. Z Zuzią we wtorek wylądowałyśmy u lekarza i nie obyło się bez antybiotyku, na mnie oczywiście dręczący kaszelek wlazł na przemian z katarem, a mój Love wszystko na raz. I naturalną koleją rzeczy jest to, że oni się wyleczą, a ja będę walczyć tydzień, albo dwa. Bo przecież mi tylko paracetamol wolno łykać i zagryzać go cytryną. 
Nic to, damy radę. Korzystamy z pięknej pogody. Dziś włóczyłyśmy się z Zuzią i psem w słońcu. Cudowny, udany spacer. Pies padł, ja padłam i Zu padła :) 
Dziergawczo względny spokój, aczkolwiek wena nie odpuszcza. Powoli Wielkanoc zaczyna za mną dreptać. Już jakiś czas temu wrzuciłam na warsztat płaskie jajka szydełkowe. Nigdy ich nie robiłam i chciałam wypróbować. Naturalnie efekt mnie zachwycił, więc kilka zrobiłam. Wstępnie mam zamówienie na 20 szt., ale czuję, że będzie tego więcej. Niezmiennie zakochana jestem w merceryzowanej Ariadnie i z niej zrobiłam jajka. Jest mięsista i wzory się z niej pięknie układają. Kto w rękach nie miał, to polecam. Robiłam już z niej ubranka, czapeczki, gwiazdki choinkowe i za każdym razem jestem ukontentowana :) 

Jajko ma 10 cm wysokości i 8 szer., więc jest całkiem spore. Może wisieć w oknie, leżeć na stole, albo wyskakiwać ze szkatułki. Tu w kolorze ecru.



A tu trochę większe, bo z włóczki bawełnianej, ale za Chińczyka nie mogę sobie przypomnieć nazwy. Tak czy siak lawendowe :)


Podsumowując, wzór prosty, ale wg mnie bardzo efektowny. Myślę, że sezon wielkanocny mogę u siebie uznać za otwarty, tym bardziej, że za chwilę dziergać będę kolejne jaja. Wiem, że schemat dostępny jest w sieci w wielu miejscach, ale dla leniuchów :) zamieszczam go i u siebie. 


(zaczerpnięty z sieci)

Pozdrawiam
Magda

10.03.2014

Wiosna...

...z gilem do pasa.


Było tak pięknie. Zuzia dziś wstała bez podwyższonej temperatury i poza katarem, który nie pozwalał jej oddychać, wszystko było ok. Wybrałyśmy się więc na cuuuudowny spacer z psem. Wlokłyśmy się godzinę w słońcu. Pies już nie dawał rady, a my dzielnie do przodu. Pogoda była piękna, kwiaty pachły i takie tam :)
Wróciłyśmy do domu, obiadek, trochę TV, trochę rysowania i giga powrót kataru. Godzinę temu Zu padła znowu z gorączką 38 i śpi. Nie wiem, czy głupia matka, że zabrała dziecko na spacer, czy wirus łajza, że tak trzyma? Jutro jedziemy na kontrolę do lekarza.
A dla Was słit focia :)


i Zu z naszym maleństwem :)


Pozdrawiam 
Magda



8.03.2014

Weekend na kanapie

Taki ładny dzień, a my udupione w domu. Zuzię wczoraj dorwał wirus i walczymy z temperaturą i zakrętasami w główce. Plany były wyjazdowe, ale choróbsko musiało nam wszystko popsuć. Siedzimy więc w domu i snujemy się między kanapą, łóżkiem Zuzi, a kuchnią. Ja zakichana, ale mam nadzieję, że ten sam wirus nie przelezie na mnie, bo nie chciałabym się o szpitalne łóżko podpierać. 
Nadal dziergam entrelacowy kocyk, chociaż mozolnie mi to idzie. Cały czas tłumaczę sobie, że mam czas do jesieni :) Wcześniej jednak chciałabym zrobić koszyki ze sznurka. Jeden marzy mi się duży, w którym zmieszczą się kocyki dla Zosi. Potrzebuję też kilka mniejszych na gadżety dla bobaska i jeden na pieluszki. 
I w związku z tym mam prośbę do Was. Jeśli znacie jakiś konkretny sklep w internecie, gdzie można kupić sznurek do wykonania takich koszyków, to byłabym wdzięczna za podpowiedź. Chodzi mi o sznurek sprawdzony. Widziałam taki w kilku sklepach, ale nie wiem, z którego zamówić, a nie chcę bawić się w testerkę i kupować kota w worku. Z góry dziękuję za pomoc.


Pozdrawiam

(na zdjęciu kolejna czapka dla Zosi)




6.03.2014

Jak pieluchę upchnąć w gacie :)

A no są sposoby. Ja, wyobrażając sobie małą dupkę opasaną w pieluchę, wybrałam uszycie gaci dla naszej Zochy. Pomysł takim piorunem wdarł się do mojej głowy, że na bezdechu leciałam do maszyny. Już w drodze wiedziałam jaką tkaninę wyciągnąć, który t-shirt wykorzystać i na podstawie czego zrobić wykrój. Dawno się tak nie ubawiłam przy maszynie. Nigdy wcześniej nie szyłam takich maleństw, tym bardziej efekty wychodzące spod igły zachwycały mnie i pobudzały, już i tak rozbujane, instynkty macierzyńskie :) 
Na rozgrzewkę zaczęłam od czapeczki. W ruch poszedł t-shirt mojego Lubego :) Nowiutki, nieśmigany. 

Linczu po zniszczeniu koszulki nie było :) A to dlatego, że tydzień temu przyszły pocztą, zamawiane z logo firmy i moim zadaniem było ich skrócenie. Podwinęła mi się noga, a raczej źle podwinęła mi się koszulka i ciachnęłam za dużo. Tym sposobem trafiła w moje ręce :)

Przepis na czapkę był prosty. Na rękawku koszulki narysowałam sobie kształt czapki wykorzystując oczywiście podwinięcie rękawka, żeby zaoszczędzić na czasie. Wycięłam, wymyśliłam aplikację, naszyłam i dosłownie po kilkunastu minutkach czapa była gotowa.




Zaraz potem zrobiłam kolejny wykrój z materiału w groszki i uszyłam kolejną. Tym razem już z podwinięciem własnym.


Tym sposobem powstały dwie :) 

No i w końcu gacie. Zamysł był taki, aby do każdej czapki uszyć do kompletu pielucho-schowek :)
Po krótce pisząc, wykrój zrobiłam na podstawie posiadanych śpiochów dla noworodka, tylko ominęłam stópki, robiąc na dole otwory na stopiszcza :) 
Wszystko szyte z odpowiednim namaszczeniem, żeby nie gryzło, nie drapało, było luźne i miało miejsce na wspominaną po wielokroć pieluchę. W pasie żadnych gumek, żeby nie cisnęło, tylko podwójnie złożony materiał. Wewnątrz wszystko "obleciane" overlock'owym ściegiem. Aż dumna jestem :)

I tak oto groszkowy komplet




I serduszkowy :)

z przodu, razem z czapą


i z tyłu



W serduszkowym komplecie w pasie wykorzystałam kołnierzyk koszulki i tym sposobem moje wyrzuty sumienia po jej bezmyślnym skróceniu troszkę się zmniejszyły. W końcu materia nie poszła na marne, a jeszcze jej trochę zostało na małe body :) 
Groszkowego też mam jeszcze sporo, więc jakaś bluzka może na długi rękaw? Póki mnie wena nie opuści szyć będę :)

P.S. Zdjęcia fatalne, ale wszystko było robione na gorąco, przy maszynie. Na modelce latem obiecuję zrobić najpiękniejsze :)

Pozdrawiam, spycham komputer ze stołu i szyję dalej :)
Magda

1.03.2014

Jak ja to robię, czyli schemat sweterka

   Sweterek z poprzedniego posta to najznakomitsza, wg mnie, forma wykonania. Wszystko, co bezszwowe jest dla mnie niczym zbawienie. Po pierwsze dlatego, że mocowanie rękawów, pleców, przodów i innych kapturów przyprawia mnie o dreszcze, a po drugie dlatego, że odechciewa mi się dziergania, kiedy mam już plecy i muszę jeszcze dodziergać resztę. Czy to na drutach, czy szydełku, robienie od góry wymyślił ktoś genialny i pokłony ślę w tego jego stronę :) 
   W związku z prośbą o zdradzenie mojego schematu z przyjemnością udostępniam tym, którzy jeszcze nie poznali tego sposobu. Ja korzystam zawsze z jednego.


Jest pewnie średnio dla Was widoczny, ale niestety nie mam większego zdjęcia. Chodzi jednak o samą koncepcję, która jest tu dobrze widoczna. Można zrobić sweterek rozpinany, przez głowę, sukienkę rozpinaną pod szyją, zapinaną z tyłu, zakładaną przez głowę. Możliwości jest wiele. 
Robiąc górną część, dodając oczka, pracujemy nad rozmiarem. Kiedy góra jest już odpowiednio duża, łączymy przód z tyłem, pozostawiając otwory na rękawy i dalej lecimy dookoła. I tu można robić dowolnym wzorem dalej prosto, można sobie dodać oczek i rozszerzyć na sukienkę. Znowu możliwości wiele. 
Do mojego sweterka wybrałam wzór z książki, której jestem szczęśliwą posiadaczką (1000 splotów na drutach i szydełkiem). Ale nie trzeba mieć książki, wystarczy internet :)



Klikając na zdjęcie przeniesiecie się na stronę, gdzie jest dokładny (i wyraźny) schemat wykonania tego cuda :)
Sama się za niego zabiorę :) A Wy pochwalcie się, jak i Wam się uda.
Pozdrawiam
Magda


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...