Piszę, póki jestem w stanie. Choróbsko dopadło mnie na dobre. Pół nocy nie przespałam. Przed 5 wstałam, bo już nie miałam siły kotłować się w łóżku. Wypiłam herbatę, zjadłam kanapkę i przy okazji wstawiłam zmywarkę :) Po powrocie do łóżka nic się nie zmieniło. Kotłowałam się dalej i dupa. Rano ledwo się podniosłam, coś tam zjadłam, moje Kochanie zrobiło mi herbatkę. Cyborg się we mnie na sekundę obudził więc odkurzyłam i umyłam podłogi, a chwilę później padłam na kanapie. Okazwaszy się, że mam gorączkę 37.7 i to wystarczyło, żeby mnie powalić. Zresztą ja jestem typem, który lekko powyżej 37 jest w stanie agonalnym. Po apapie przeszło, ale mocy nie mam wcale. Wszyscy zdrowi, a teraz moja kolej. Złote rozdanie zbiera plony. Trzymajcie kciuki, żeby mnie do szpitala nie pognało.
Pozdrawiam z sypialni, rozczochrana i zasmarkana
Magda
o rety, rety, czytałam posty od dołu i hmm...widzę, że sytuacja się rozwinęła - na gorsze. kurcze - teraz doceniam to, że można sobie tak trochę bardziej bezkarnie (bo jednak smak - bleeee, szkodliwość na inne narządy - blee) kupić w aptece jakieś theraflu, czy inny gripex, wypić, wypocić się i wstać z dużo lepszym zdrowiem.
OdpowiedzUsuńa tak to rzeczywiście tylko czarny bez, cytryny, acerola może i ten paracetamol...
Przykro mi, że są chore! Mam nadzieję, że czujesz się zdrowy, szybko!
OdpowiedzUsuń