Jestem już na ostatnim ciążowym OS'ie. Lada moment Zosia będzie z nami. Wczoraj spuchły mi nóżyny i nie mam już kostek. Pewnie zobaczymy się po porodzie :) Koleżanka powiedziała mi dziś, że spuchnięte nogi to znak o końcu ciąży. Niby jeszcze 2 tygodnie, ale kto wie, czy to nie dziś :)
Moje rzeczy jeszcze na wierzchu, ale już zebrane w jednym miejscu (prawie wszystkie).Torba dla Zosi spakowana od 2 tygodni, ale brakowało mi becika/rożka. Pamiętając o tym, który kupiłam, gdy byłam w ciąży z Zuzią uznałam, że Zosi muszę uszyć sama. Kolory sklepowych mnie przerażają i budzą złe stany emocjonalne. Powstała więc kwestia materiału. Jak już wiecie, lubię szukać tkanin w lumpeksach i tym razem poszłam w tę stronę. Polowanie nie było trudne. Cel leżał cichutko w kąciku i na mnie czekał. Dziecięca poszewka na kołderkę. IDEALNA!!! Z jednej strony kremowe serduszka na kawowym tle, druga strona odwrotnie. Do tego bejbiątka z Kubusia Puchatka. Wyszliśmy razem zostawiając Pani w kasie 4 PLN.
Kubusiowe postaci nie zostały wykorzystane, ale czekają na swoją kolej. Serduszkowa tkanina natomiast przeistoczyła się w mój wymarzony, dziewczęcy becik/rożek/kołderkę - wszystko w jednym. Jestem cholernie z niego zadowolona i dumna, bo to pierwszy, który uszyłam i do tego sama go sobie wymyśliłam :) Nic skomplikowanego w zasadzie, ale czemu nie cieszyć się z cudownego efektu :)
Becik ma wymiary 79/79 cm.
Zamiast rzepu, który pojawia się w sklepowych becikach zrobiłam wiązanie. Zawsze to dodatkowy element, który małe rączki będą mogły targać. I wg mnie wygląda ładniej.
Wewnątrz jest podwójnie złożona ocieplina. Dzięki temu w letnie dni będzie idealna, żeby położyć Zosię, a w chłodniejsze dni ogrzeje.
Do kompletu uszyłam kwadratową podusię. Wykorzystałam każdy cm tkaniny.
Falbanka z bliska
***
Nie mam już siły na szycie, choć chęci mam ogromne. Brzuch mam już duży i ciężki :) Siedzenie mi nie sprzyja, a lekarz też odradzał takie formy sportu. Becik w związku z tym to prawdopodobnie ostatnia rzecz przed porodem. Nie chcę urodzić wcześniej, niż kalendarz przewiduje. Teraz muszę korzystać z ostatnich chwil, kiedy mogę posiedzieć, nic nie robić i nie pędzić do karmienia :) Już za chwilę nasze życie odwróci się do góry nogami i muszę być na to gotowa (o ile to możliwe). Termin cc mamy na 04.06, więc od dziś dwa tygodnie. Jeśli wcześniej nie wylądujemy w szpitalu, to jeszcze się odezwiemy :)
Pozdrawiam
Magda