W styczniu tego roku pisałam o mojej współlokatorce. Wpis jest na moim blogu pierworodnym, tu http://szydelkadwa.blox.pl/2011/01/Ajm-bek-1.html.
Wtedy to do naszego domu zawitała kotka Ofelia, rosyjska niebieska. Zakochałyśmy się z Zuzią bez pamięci. Jest boskim kotem. Dwa tygodnie temu przyjechała do nas jej siostrzenica :) Kolejna kotka rosyjska, Wilma.
Początki nie były łatwe dla Ofelii. Z potulnej kici zamieniła się w rottweilera. Warczała jak pies i tłukła malucha. Wilma była pokorna i przyjmowała baty, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowała. Chyba wiedziała, że stan Ofelii wróci do normy. Pierwsze przyjacielskie kontakty pojawiły się już po czterech dniach. A po tygodniu było tak (nie liczcie na jakość HD :))
Kociaki się zaakceptowały i wyglądają razem cudnie
A na pasku boczny Ofelia z wystawionym jęzorem i Wilma na drapaku.
Niestety Wilma po tygodniu zaczęła chorować i miała zapalenie ucha. Było podejrzenie uszkodzenia błędnika. Teraz ma lekko pochylony łepek (widać na zdjęciu), ale pomału wróci do normy. Wczoraj zaczęła kichać i znów miałyśmy wizytę u weta. Powiedział, że to koci katar, ale kot był dwukrotnie szczepiony na tę chorobę i jest to bardzo mało prawdopodobne. Jutro mam konsultację u innego lekarza i zobaczę, co tam usłyszę.
Bałam się też o Ofelkę. Nie chciałabym, żeby czymś się zaraziła, ale na szczęście jest odpornym kotem i nic jej nie dolega...tylko lenistwo, bo bez przerwy śpi :))
Tym, którzy nie lubią kotów polecam zmienić zdanie :). Ja nie wyobrażałam sobie kiedyś przebywać w ich towarzystwie. Dziś nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej.
Pozdrawia serdecznie w ten przecudny, letni, deszczowy i zimny dzień
Wtedy to do naszego domu zawitała kotka Ofelia, rosyjska niebieska. Zakochałyśmy się z Zuzią bez pamięci. Jest boskim kotem. Dwa tygodnie temu przyjechała do nas jej siostrzenica :) Kolejna kotka rosyjska, Wilma.
Początki nie były łatwe dla Ofelii. Z potulnej kici zamieniła się w rottweilera. Warczała jak pies i tłukła malucha. Wilma była pokorna i przyjmowała baty, ale jakoś specjalnie się tym nie przejmowała. Chyba wiedziała, że stan Ofelii wróci do normy. Pierwsze przyjacielskie kontakty pojawiły się już po czterech dniach. A po tygodniu było tak (nie liczcie na jakość HD :))
Kociaki się zaakceptowały i wyglądają razem cudnie
A na pasku boczny Ofelia z wystawionym jęzorem i Wilma na drapaku.
Niestety Wilma po tygodniu zaczęła chorować i miała zapalenie ucha. Było podejrzenie uszkodzenia błędnika. Teraz ma lekko pochylony łepek (widać na zdjęciu), ale pomału wróci do normy. Wczoraj zaczęła kichać i znów miałyśmy wizytę u weta. Powiedział, że to koci katar, ale kot był dwukrotnie szczepiony na tę chorobę i jest to bardzo mało prawdopodobne. Jutro mam konsultację u innego lekarza i zobaczę, co tam usłyszę.
Bałam się też o Ofelkę. Nie chciałabym, żeby czymś się zaraziła, ale na szczęście jest odpornym kotem i nic jej nie dolega...tylko lenistwo, bo bez przerwy śpi :))
Tym, którzy nie lubią kotów polecam zmienić zdanie :). Ja nie wyobrażałam sobie kiedyś przebywać w ich towarzystwie. Dziś nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej.
Pozdrawia serdecznie w ten przecudny, letni, deszczowy i zimny dzień
Uwielbiam koty, aktualnie (od roku) chyba pierwszy raz w życiu żadnego nie mam, a tak zawsze było ich u nas pełno. Również wszystkim polecam, bo to kochane zwierzaki :)
OdpowiedzUsuńA Twoje są cudne.
Prześliczne masz kotki! Aż miło popatrzeć :) Gratuluję wspaniałych przyjaciół w domu i pozdrawiam serdecznie i ciepło :)
OdpowiedzUsuńPiękne koty. Ja mam Brytyjczyka, bez którego życia sobie nie wyobrażam (zdjęcie w poście na moim blogu). A kotki niestety mają to do siebie, że lubią chorować... Zdrówka Wam życzę!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię koty, ale raczej do patrzenia niż wąchania ;) No i mruczenie, mruczenie...
OdpowiedzUsuńDziś się dowiedziałam, że prowadzisz bloga i oczywiście musiałam zapuścić żurawia. Koty śliczne! Alee aż dziw mnie bierze, że zostałaś kocią mamą ;) To chyba wyniki wieloletniego dręczenia przez Miśkę ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, 007