26.01.2012

Na remontowym froncie



Moja sypialnia zmienia oblicze.
Nie małe, a wręcz kluczowe zadanie mają tu moje mięśnie. Wszystkie, łącznie z pośladkowymi :) Cały pokój maluję sama, a nie mała to gratka malować na biało ściany, które są oliwkowo-seledynowo-turkusowo-brudne. Tak wyglądały po ostatniej metamorfozie. TU, na moim pierworodnym blogu meldowałam zmiany. 
   

A tak  wyglądało to dziś po pierwszej warstwie.


Z boku widać jeszcze elementy meblowe, które to dziś z dumą pożegnałam. Służyły lata całe, ale czas meblościanki, czy też segmentu dobiegł końca (trafił w dobre ręce).
Prezentacja na chwilę przed opuszczenie terenu :) Elementy ozdobne to moja radosna twórczość :)


Wracając do malowania. Łudziłam się, że to taki fun będzie, a tu mięso leci z mych ust i zamieniam się momentami w prawdziwego "mietka". Co kilka metrów nachodzi mnie ochota przycupnąć w kąciku i przyjąć browarek :) Nic z tych rzeczy jednak, ocieram pot z czoła i dzielnie maluję. I nie jest tak, że nikt nie oferował mi pomocy. Ja już taka samośka jestem, wszystko zrobię JA i dziką satysfakcją okraszę wykończoną sypialnie. 
Nie obyło się oczywiście bez pomyłek technicznych. Rozemocjonowana wybierałam farbę i wałki. Cóż zrobiłam? Kupiłam 1L (słownie: jeden litr) białej extra farby i wałek, najbardziej puchaty, jaki był. Gdzie błąd pytacie? Moja sypialnia nie jest ogromna, ale litrem farby to ja sobie mogłam grzejnik pomalować i machnąć okno dookoła. Wałek przecudny, mięciutki...szkoda, że z gęstą farbą opornie działał. Farba oblepiała wałek i ledwo się to kręciło po ścianie. Nie zmieniłabym jednak sprzętu, gdyby nie film instruktażowy. Znalazłam na jutubie, jak pomalować pokój :) I tam, mądry pan powiedział, że do gęstej farby wałek z krótkim włosiem ma być. Dziś rano poleciałam po nówkę wałek i szło dużo lepiej. Farbę też dokupiłam oczywiście :)
Nie rozciągając zbyt tematu, pomalowałam wszystkie możliwe ściany dwukrotnie. Ze względu na szeroką paletę barw będę musiała pomalować jeszcze raz. Pocieszam się, że trzecie malowanie to już będzie czysta przyjemność. Ach, zapomniałabym...kupiłam też 20m2 folii ochronnej. Podłogę należy chronić, a właściwie oszczędzić sobie jej szorowanie po robocie. Wyszłam jednak z odrobinę innego założenia. Rozłożyłam jej kawałek pod jedną ścianą, po czym musiałam poświęcić dodatkowe pół godziny na szorowanie białych  kropek. To była taka wysiłkowa wisienka na torcie :) Potem zdzierałam kropki z siebie. Te na rzęsach były urocze :)
Jutro zamierzam skończyć malowanie i być z tego dumna. Powierzchnie płaskie będą gotowe na przyjęcie mebli. Komando(r) Majster przyjdzie we wtorek montować szafę. Do tego czasu wszystkie rzeczy okupują duży pokój, zwany pieszczotliwie salonem i Zuziowy pokoik. Generalnie mamy taki pierdutnik, że masakra. Jest jednak akcent, który zza kartonów i pudełek rzuca odrobinę światła :)


Pozdrawiam i oddaję się relaksowi

6 komentarzy:

  1. No wlasnie malowanie, mnie tez to czeka, brrrr
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm ciekawa jestem jaki będzie efekt końcowy :)
    Podziwiam Twój zapał i łączę się w bólu, ale ja zrobiłam dokładnie to samo jak czekało nas malowanie mieszkania (całego)...postanowiłam wszystko zrobić sama, bo przecież ja zrobię to najlepiej. Umordowałam się nieprzeciętnie, ale jaka byłam z siebie dumna :)
    Przy kolejnym mieszkaniu odpuściłam sobie sufity i wykorzystałam małża...no bez przesady już wiedziałam, że i tak ja zrobię wszystko najlepiej :)

    Pokaż koniecznie nowy wystrój :)

    buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaka ja jestem ciekawa :) Ja nie tknęłam sufitu i nie tknę. Mam po kokardę malowania :) Pozdrawiam

      Usuń
  3. Dlatego ja wybrałam pady do malowania:)) zero kropeczek z farby, zero rozprysków. A byłam taka nie do końca przekonana, że są lepsze niż wałki.


    Czekam na efekt końcowy


    Anka

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiedziałam o istnieniu czegoś takiego, jak pady. Następnym razem będę mądrzejsza :) Dziękuję za radę i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...