Podjęłam się wczoraj pierwszej próby. Zabrałam się za Gail. Zrozumienie schematu i opisów było dla mnie niczym nauka hebrajskiego, ale wczoraj mój umysł rozjaśniła Makneta. Opisała króciutko, dzięki czemu mój blond łepek załapał :) Wzięłam na próbę różową, sznurkową chyba bawełnę (kupiłam jakiś czas temu w SH). Uznałam, że jeśli zacznę moherem, to mogę nie widzieć efektów i zrezygnuję. Różowa świetnie się sprawdziła. No i prucie w przypadku błędu było łatwiejsze :) Liście pięknie zaczęły się pojawiać i już wiem, że można, że się da i że to wcale nie jest takie trudne. Jak widać na zdjęciu zdjęłam już z drutów. Nie skończyłam jeszcze, nie nie :) Gdzieś mi uciekło jedno oczko i na jednym liściu robi się jakaś masakra. Postanowiłam nie szukać błędu (wiem, że nie znajdę). Zacznę jeszcze raz, a co :) Tylko do różu dołączę czarny akryl. Będzie grubsza i szybciej urośnie :) Tak moja Gail wygląda w tej chwili.
Na drugich drutach robi się szalik do czarno-zielonej czapy, którą pokazywałam ostatnio. Nie ma zdjęcia dedykowanego szalikowi, ale na tym poniżej widać, że nie ściemniam :) Wisi sobie grzecznie na poduszce i czeka. A koty, jak widać, mają w nosach włóczkę. Byczą się w najlepsze.
Pozdrawiam, życzę miłej niedzieli i zmykam na spacer. Żal stracić taki słońce.
Uważaj, robienie chust uzależnia ;)))) Zrobisz jedną i nawet nie zauważysz, że masz na drutach kolejną. A wybór bawełny na początek popieram - wszystko widać, łatwiej wyłapać błędy, a poza tym przybywa galopem.
OdpowiedzUsuńszal-ejesz :)! czekam na efekt końcowy!
OdpowiedzUsuń