No właśnie. Rozpoczął się chyba na dobre. Osobiście nie lubię czapek i nie noszę, ale dobrze by było, żeby nasze dzieciaki miały ciepłe uszy. W związku z tym zadbałam o uszy Zuziowe, Hankowe i Krzyśkowe. Dwa nieznane Wam imiona, to dzieciaczki moich przyjaciół. Mam taką wenę na dzierganie, że każdego dnia czapka schodzi z drutów. Jasna czapa ze zdjęcia to egzemplarz dla Zuzi, zielono-czarna dla Krzysia. Hania dostała dokładnie taką jak ma Zuzia (jest już w rączkach właścicielki). Nie są to skomplikowane wzory, ale szybko przynoszą satysfakcję wykonania :)
W koszyku nadal pełno włóczek. Kobaltowe cudo, róż na kolejną czapkę, a w papierowej torbie czeka moher na przeistoczenie się w mglistą chustę.
Zmykam spać
dobrnoc
Bardzo sympatyczne czapusie i takie akuratnie w moim guście:)))
OdpowiedzUsuńteraz to już żadne mrozy dzieciakom nie straszne:D
aaach... zapomniałam dodać, że kociaki po prawej są przesłodkie:)
OdpowiedzUsuńA ja dzisiaj musiałam skrobać szybę w aucie, buuuu... ;-(
OdpowiedzUsuńŚciskam gorrrąco!
Dobra kobieta z Ciebie, że dbasz o uszy nieletnich. A "Surowa" włóczka jest rzeczywiście bardzo fajna.
OdpowiedzUsuńTa jasna włóczka jest naprawdę piękna. U mnie jest neimalże identyczna, tylko wełna, więc ociupinkę gryzie, ale naprawdę niewiele. Dobra jesteś, jeśli dziennie robisz jedną czapkę!
OdpowiedzUsuńAnka
Nie powiem podoba mi się kolorek tej włóczki, nie powiem też bym chciała taką czapę :) Są super.
OdpowiedzUsuń